Każdy wypoczywa jak lubi, a znaczna część Polaków lubi pojechać nad morze, wylegiwać się, poimprezować i po prostu nic nie robić. To dobry reset po wyczerpującej pracy i przygotowanie do kolejnych miesięcy wysiłku. Jest jednak wielu takich, dla których to za mało. Oni chcą czegoś więcej. Chcą poznawać nowe regiony, smaki, chcą wrażeń. Preferencje takich turystów są różne. Jedni są fanami dolnośląskich pałaców lub zamków krzyżackich. Przy okazji zwiedzają stare miasta i inne zabytki. Są też fani zabytków sakralnych, obiektów militarnych z różnych epok, zwolennicy agroturystyki, turystyki rowerowej itd.
Stosunkowo nową formę wypoczynku oferują polskie winnice, które korzystają z wieloletnich doświadczeń zagranicznych winiarzy. Winnice w Polsce zapraszają turystów nie tylko na zwiedzanie winnicy, ale również oferują dla chętnych pracę w winnicy. Oczywiście nie chodzi o zarobkowanie, tylko o spróbowanie tej formy aktywności. Polskie winnice oferują również zapoznanie z procesem produkcji wina, a ta część programu wygląd inaczej, w zależności od tego w jakim momencie sezonu jesteśmy. Jednak nieodłączna częścią tego punktu programu jest degustacja wina. Chętni mogą oczywiście kupić wino, którego spróbują, w większej ilości do domu. Niektóre winnice idą dalej ze swoją ofertą. Łączą pobyt w winnicy z agroturystyką, czyli oferują noclegi. Jest to zazwyczaj związane z propozycją lokalnej kuchni i zwiedzaniem okolicznych atrakcji turystycznej. Trzeba przyznać, że winnica jako punkt wypadowy do zwiedzania okolicy do bardzo dobry pomysł.
Miłośnicy militariów to bardzo szeroka i zróżnicowana rzesza zwiedzaczy. Jedni zwiedzają ceglane twierdze, których kariera skończyła się w latach pierwszej wojny światowej. Są fani instalacji związanych z drugą wojną światową, na przykład Międzyrzeckiego Rejonu Umocnionego. Inni zwiedzają mniejsze instalacje. Dość ciekawą ofertę ma małe muzeum w Zalesiu koło Międzyzdrojów. Prezentuje ono pozostałości poligonu po broni hitlerowskiej jaką było działo V3. Była to broń odwetowa Hitlera przygotowywana do ataków na Londyn. Formalnie było to działo wielosegmentowe o bardzo długiej lufie, którego przewidywany zasięg miał osiągnąć 150 kilometrów. Prace przeciągały się, ale Hitler do końca wierzył, że uda mu się wykorzystać działo do nękania londyńczyków. W sumie do tego nie doszło, bo działo osiągnęło założoną donośność zbyt późno. Mniejsze działa były użyte w czasie ofensywy zimowej w Ardenach, ale ich celność była żenująco niska. Można powiedzieć, że te pieniądze zostały wyrzucone w błoto.
Pozostałości po niemieckich instalacjach wojskowych jest dużo. Równie dużo mamy obiektów po Armii Radzieckiej i Polskiej z lat zimnej wojny. To także budzi zainteresowanie zwiedzaczy, chociaż bardzo wiele z nich jest zdewastowanych.